Relacja Prezesa, Piotra Burysia
Po zimnym prysznicu jakiego doznaliśmy w Miłoszycach bardzo chcieliśmy pokazać się z dobrej strony do której przyzwyczailiśmy naszych kibiców w tym roku i zgarnąć kolejny komplet punktów na własnym stadionie. Tym razem zabrakło Alberta(kontuzja), Sylwka (problemy zdrowotne), Draczyńskiego.
Zaczęliśmy w swoim stylu, utrzymując się długo przy piłce. Konstruowaliśmy akcje skrzydłami, które jednak nie przynosiły zamierzonego efektu. Mnożyły się niedokładności, straty i błędy przy podaniu otwierającym. W 19 min po prostej stracie piłki na połowie Pogoni i błyskawicznym kontrataku przyjezdnych tracimy gola choć osamotnionemu strzelcowi próbowało przeszkodzić naszych dwóch obrońców i bramkarz. Niestety dalej nie układała się nam gra. Najlepszą okazję do wyrównania miał Ciechański lecz z 8 metra trafił w bramkarza, dobitka Karola minęła słupek, ale z tej nie punktowanej strony.
Po przerwie dostajemy drugi cios. Kopia pierwszego gola z tym wyjątkiem że jest naszych trzech obrońców i bramkarz… Lekkie niedowierzanie. Próbujemy odrabiać straty lecz mądrze broniąca i kontratakująca Pogoń dzielnie stawia nam opór. Strzały Józefowicza nie znajdują drogi do bramki. Sitnik w idealnej sytuacji z kilku metrów trafia w łapacz za bramką. Aktywny Vogel dwoi się i troi na prawej flance. Wynik się jednak nie zmienia. W 73 min za druga żółtą kartkę (zresztą kontrowersyjną) z boiska wylatuje Speina i…nie mogący pogodzić się z tą decyzją Krawiec. Znaleźliśmy się w bardzo trudnym położeniu ale nasi piłkarze ani myśleli odpuszczać. W 82 min Kosior z 12 metra po serii rzutów rożnych trafia do siatki i łapiemy kontakt. Minutę później Popiołek znalazł się w wybornej, idealnej, wyśmienitej sytuacji lecz z 5 metra piłkę posłał w…no właśnie gdzie on ją posłał? Już w następnej naszej akcji sędzia nie wskazał na „wapno” choć powinien! Dośrodkowanie z lewej strony Bielawskiego ręką zatrzymał obrońca Sycowian. Gola wyrównującego jak przystało na kapitana zespołu zdobył Józefowicz pięknym, mierzonym strzałem z rzutu wolnego. W doliczonym czasie gry znów obrońca Pogoni kieruje ręką piłkę do swojego bramkarza…gwizdek milczy. De javu, Międzybórz! W ostatniej minucie doliczonego czasu po strzale z głowy Popiołka bramkarz Pogoni ratuje w nieprawdopodobny sposób punkt wyjazdowy dla swojej drużyny.
Po czerwonej kartce dla Maria niewielu wierzyło ,iż jesteśmy w stanie odwrócić losy meczu. A jednak stało. Mogliśmy nawet pokuśić się o komplet oczek. Drużyna heroicznie walczyła i wywalczyła punkt. Ogromne brawa za walkę do końca meczu! Choć po meczu w całej naszej ekipie dało się wyczuć niedosyt związany z tym remisem.